Kamil P. mieszkał w Przytocznie w gminie Jeziorzany (pow. lubartowski). Zakolegował się z Jackiem S., mieszkającym po sąsiedzku. W efekcie w tym gronie towarzyskim znalazł się także 26-letni Wojciech M., również mieszkaniec Przytoczna, bliski kolega Jacka S.
Zdaniem prokuratury 19 stycznia br. mężczyźni spotkali się w domu Kamila P., a tam nie tylko pili wódkę, ale też zażywali bliżej nieustalone środki odurzające, które wciągali nosem. Doszło między nimi do awantury.
Ustalenia śledczych są następujące: w końcu Kamil P. chwycił za kanister rozcieńczalnika, polał jego zawartością Wojciecha M., a następnie podpalił zapalniczką. Mężczyzna momentalnie stanął w płomieniach. Wszyscy uczestnicy libacji wybiegli na zewnątrz, a pokrzywdzony rzucił się na śnieg, by ugasić płonącą na nim odzież. I nawet wówczas Kamil P. miał w ogóle nie pomagać znajdującemu się w dramatycznej sytuacji znajomemu.
26-latek doznał poważnych obrażeń, jak się później okazało - poparzeniu uległo wtedy około 40 proc. jego ciała. Mimo tego, wszyscy czterej wrócili do mieszkania Kamila P.
Później miała zacząć się gehenna Jacka S. - Kamil P. miał wtedy grozić mu podpaleniem, bić go po twarzy pięściami, kopnąć kilka razy w głowę, dźgać śrubokrętem w plecy i przykładać do jego twarzy nóż z rozgrzanym ostrzem.
Zdaniem śledczych Roman K. pomagał oprawcy, m.in. na polecenie Kamila P. zamknął drzwi, uniemożliwiając ucieczkę pokrzywdzonym.
Wojciech M. do domu wrócił dopiero 16 stycznia. Trafił na oddział oparzeniowy szpitala w Łęcznej. Po niespełna dwóch miesiącach zmarł wskutek ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej, będącej następstwem m.in. powikłań zapalnych w związku z oparzeniami.
Proces Kamila P. i Romana K. ruszył w czwartek, 26 września, w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Obaj zostali doprowadzeni do sali rozpraw z aresztu, byli skuci w kajdanki, pilnowało ich po dwoje policjantów. Zachowywali się spokojnie. W sądzie nie było tego dnia bliskich Wojciecha M.
Kamil P. jest oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. 31-latek w sądzie nie przyznał się do popełnienia tej zbrodni.
- Nie chciałem go zabić. Pokłóciliśmy się przy piciu, później się pogodziliśmy. To miał być głupi żart, nie chciałem zrobić mu krzywdy - powiedział w czwartek w sali rozpraw.
Roman K. jest oskarżony m.in. o pozbawienie człowieka wolności czy nieudzielenie pomocy osobie znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. 36-latek przyznał się i złożył wniosek o wydanie wyroku bez przeprowadzenia rozprawy. I zaproponował dla siebie karę: dwa lata pozbawienia wolności i 8 tys. zł nawiązki dla osoby bliskiej zmarłego Wojciecha M.
Sędzia Andrzej Wach wyraził zgodę na taką możliwość. Sprawa została skierowana do oddzielnego postępowania, rozstrzygnięcie podejmie sąd w innym składzie osobowym.
Kamilowi P. za zabójstwo grozi nawet dożywotnie pozbawienie wolności. Kolejna rozprawa w listopadzie.
WIĘCEJ W NAJBLIŻSZYM WYDANIU GAZETY "WSPÓLNOTA", DOSTĘPNYM OD 1 PAŹDZIERNIKA W PUNKTACH SPRZEDAŻY ORAZ NA E-PRASA.PL
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.