Jan Ściseł zapisał się w pamięci mieszkańców Lubartowa jako samorządowiec. W Radzie Miasta zasiadał przez kilka kadencji. Podkreślał zawsze, że ma lewicowe poglądy, działał w SLD. Był m.in. przewodniczącym Koła Miejskiego SLD nr 2 w Lubartowie i członkiem zarządu Organizacji Miejskiej SLD, członkiem Rady Powiatu SLD.
Radny z własnym zdaniem
W ostatniej kadencji należał do klubu radnych Wspólnota Lubartowska. Wcześniej też był jego członkiem, ale potrafił mieć zdanie inne niż reszta klubowych kolegów, tak było np. w przypadku lokalizacji sortowni. Jan Ściseł w 2011 r. był przeciwnikiem budowy ZZO w Lubartowie. Głosował przeciw tej lokalizacji, chociaż zaznaczał, że to dla niego trudne głosowanie.
Miał też inne zdanie niż klubowi koledzy w sprawie budowy pomnika w Lubartowie. To spowodowało, że w 2014 r. startował z niezależnego komitetu. W kadencji 2014-2018 był radnym niezależnym.
W swojej karierze samorządowej był m.in. wiceprzewodniczącym Rady Miasta. Był współorganizatorem referendum w sprawie przyszłości placu Piłsudskiego (plac po pomniku) w 2010 r. Wielokrotnie w interpelacjach na sesjach Rady Miasta poruszał sprawy związane z bezpieczeństwem ruchu drogowego, zajmował się sprawami społecznymi. Wiele uwagi poświęcał sprawom ekologii. Mówił i pisał o dzikich wysypiskach śmieci w Lubartowie i okolicach. Brał udział w akcji "sprzątania świata", sam był inicjatorem podobnych akcji.
Przez wiele lat pracował jako nauczyciel w Zespole Szkół Ponadpodstawowych w Niemcach.
Jan Ściseł na tropach historii
Był z zamiłowania regionalistą, należał do Lubartowskiego Towarzystwa Regionalnego, był inicjatorem utworzenia Towarzystwa Regionalnego Gminy Niemce. Interesowała go historia, zwłaszcza II wojny światowej. Już w pierwszym numerze Wspólnoty w 2006 r. ukazał się artykuł Jana Ścisła o niemieckiej zbrodni w Nasutowie. Jak napisał, nigdy nie mieszkał w tej miejscowości, ale mimo to czuł wielki sentyment do Nasutowa.
- Moi dziadkowie ze swoimi córkami tutaj mieszkali i pracowali od 1935 r. do 1957 r., przeżywając okrutne dni okupacji. Moja mama spędziła tutaj swoją młodość. (...) Gdy słyszałem dziesiątki opowiadań o Nasutowie i ludziach tutaj mieszkających opowiadanych przez dziadka, babcię, mamę, ciocię, to w ten sposób ich miłość do Nasutowa przelewała się na mnie - pisał. W artykule we Wspólnocie opisał rozstrzelanie przez Niemców rodziny, być może żydowskiej, jesienią 1942 r.
Tropił pozostałości historii, w innych wydaniach Wspólnoty pisał o polskim żołnierzu zabitym przez Niemców w okolicach Nasutowa. Trafił na ślad polskiego samolotu, który wylądował blisko tej miejscowości. Miał to być dwupłatowiec pomalowany na żółto. Pokazał zdjęcia różnych samolotów swojej mamie, która była świadkiem tego zdarzenia, wskazała na zdjęcie prototypowego samolotu PWS - 35 Ogar. Jan Ściseł odszukał nawet poduszkę z siedzenia pilota.
Był propagatorem sportu i czynnego wypoczynku. Uczestniczył w rajdach rowerowych szlakiem 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK organizowanych przez Janusza Cyfrowicza, społecznika z Kamionki. To także wiązało się z zamiłowaniem ich obydwu do historii. Udział w rajdach był dla Jana Ścisła nie tylko wyczynem sportowym, ale upamiętnieniem żołnierzy 27 WDPAK. Razem z Januszem Cyfrowiczem uczestniczył często w uroczystościach w Kocku i Woli Gułowskiej poświęconych rocznicy walk SGO Polesie oraz śmierci generała Kleeberga. Nie był to dla niego tylko formalny udział w obchodach, ale rzeczywiście je przeżywał. Podczas jednej z uroczystości rocznicy bitwy pod Kockiem, kiedy brał w niej udział Szwadron Reprezentacyjny WP i liczne stowarzyszenia kawaleryjskie, Jan Ściseł był zachwycony widokiem konnych oddziałów.
- Serce rożnie na widok tej kawalerii - mówił.
Rozumiał cierpiących, bo przeszedł przez chorobę
Był zaangażowany w pomaganie innym. Wspierał radnego Jerzego Tracza przy organizacji letnich turniejów piłki siatkowej. Pomagał w organizacji zabaw choinkowych dla dzieci niepełnosprawnych.
Kilkanaście lat temu doświadczył ciężkiej choroby, opisał to w wierszach, które umieszczał na swojej stronie internetowej:
Kolejne wizyty, dawki promieni kobaltu,
Pruły me mięśnie, tkanki, ciało,
Było coraz trudniej, były chwile zwątpienia,
Pewnego dnia powiedziano mi - leczenie skończone,
Skutki jego spustoszyły mój organizm,
Powoli lizałem rany swego ciała,
Stanąłem przed lustrem i rzekłem nie ma raka
- pisał w wierszu "Choroba". Dlatego, że sam był chory, rozumiał potrzeby cierpiących, odwiedzał podopiecznych lubartowskiego hospicjum wraz z innymi radnymi Wspólnoty Lubartowskiej.
Ostatnio wydawało się, że Jan Ściseł czuł się dobrze. Uczestniczył w sesjach Rady Miasta. Brał udział także w obradach 30 sierpnia, chociaż nie zabierał głosu. W rozmowie z radnymi w przerwie mówił, że czuje się dobrze. Jeszcze w czwartek i piątek radni rozmawiali z nim. 3 września wieczorem nagle zmarł. Zostawił żonę i dwóch synów. Miał 55 lat.
Pogrzeb Jana Ścisła odbędzie się w Niemcach w środę, 8 września. O godzinie 14 zostanie odprawiona msza święta w kościele parafialnym, potem na tamtejszym cmentarzu ciało zmarłego zostanie złożone do grobu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.