Wciąż aktywny członek zarząd to w przeszłości wieloletni kierownik klubu oraz ojciec byłego gracze Lewartu - Roberta Mitury.
Jako "kiero" pracował 14 lat. W klubie pojawił się w 2005 roku. Misję zakończył w 2021 roku. Jak po odejściu wspominał czasy jako pełniący obowiązki kierownika? - Spotykałem się z kierownikami. Po wypełnieniu swoich obowiązków piliśmy kawę. Dużo rozmawialiśmy. Kierownicy się śmiali, dziwili się, że pracuję społecznie. W czwartej lidze wszyscy pobierają wynagrodzenie. Nie mówię o trzeciej, bo tam skupiają się tylko na pracy w klubie. Nikt nie chodzi do pracy "od do", a później przyjeżdża na stadion. Tak to nie działa. W Lewarcie nigdy nie było funduszy dla kierownika. Nie chciałem żyć tylko za pieniądze Lewartu. Mnie potrzebne są większe fundusze. Nie miałem zamiaru rzucać pracy - mówi dwa lata temu.
W ilu spotkaniach pełnił rolę kierownika? - Nie wiem. Próbowała to liczyć córka, która mocno wspierała klub. Gdy nie miałem czasu, Judyta szukała numerów telefonów do kierowników przeciwników, do hoteli. Sądzę, że tych meczów było pół tysiąca - dodaje.
W czym tkwiła jego długowieczność na stanowisku? - Żeby być tyle lat kierownikiem drużyny, jest jeden sposób. Trzeba być człowiekiem. Żeby być tyle lat w zarządzie Lewartu, przez pierwsze pięć lat trzeba siedzieć i słuchać. Po dziewięciu latach można starać się o jakąś decyzyjność. Po kolejnych trzech można mieć inne zdanie niż prezes - przyznaje.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.