W: Panie Burmistrzu, pamięta pan zdjęcie wykonane po wyborach, kiedy stał Pan z całą drużyną, był tam Jacek Tomasiak, komitet Wspólny Lubartów. Czy ta drużyna jeszcze istnieje?
Myślę, że tak. Dalej jest szansa, żeby istniała wiele lat. Jest tylko jeden warunek: musimy ze sobą rozmawiać, zachowywać się normalnie. Jak w drużynie rozwiązuje się problemy? W szatni! Tu jednak były ataki medialne na ludzi, z którymi pracowaliśmy, z którymi szliśmy do wyborów, z którymi jesteśmy wiele lat.
W: Czy rozmowy wewnątrz komitetu, także prywatne, między Panem a przewodniczącym Rady Miasta ciągle są, czy się to urwało?
My przecież znamy się, również prywatnie. Na posiedzeniu Rady Nadzorczej Spółdzielni chciałem rozmawiać z Przewodniczącym Tomasiakiem, wyciągnąłem rękę. Niestety, Przewodniczący nie odwzajemnił gestu. Chciałem przedyskutować sytuację, więc odmowę odbieram, jako zły prognostyk.
W: Przewodniczący w rozmowie ze Wspólnotą powiedział, że w obecnej sytuacji nie widzi możliwości współpracy z burmistrzem.
Pytanie, czym jest "obecna sytuacja"? W ten spór zostałem wplątany. Nie powiem, że mnie to nie dotyczy, bo wyrósł on w łonie mojego komitetu. Ten komitet tworzyło wiele osób, wszystkie miały nadzieję na zmiany w mieście. Na pewno atmosfera wzajemnych oskarżeń wpłynęła na pracę klubu i opinie naszych sympatyków. Trudno powiedzieć, jakie będą tego skutki, natomiast ja mam ciągle nadzieję, że współpraca będzie. Tu nie chodzi o Paśnika, Gregorowicza, Tomasiaka, kogokolwiek, kto startował z naszego komitetu. Tu chodzi o ogół, my nieśliśmy hasło "Wspólny Lubartów". Czy to już nieaktualne? Mamy ze sobą walczyć? Trzeba uspokoić tę sytuację, więc w imię dalszej współpracy wyciągałem rękę do zgody.
Całość rozmowy z burmistrzem Krzysztofem Paśnikiem w papierowym wydaniu Wspólnoty Lubartowskiej