Większość czasu pan Janusz spędza na pedałowaniu, szybko fotografuje swój rower na tle tablic z nazwami miejscowości, przez które przejeżdża. Liczy się dla niego cel, czyli pomoc małej Biance.
– Jego wyczyn robi się już ogólnopolski – mówi Halina Żeromska z lubartowskiego Klubu Aktywnych Art-Fit, do którego należy pan Janusz. – Jedzie przez miasta, spotyka się z dużym zainteresowaniem. Rowerzysta pomaga Biance, ale nie przyjmuje pieniędzy. Są osoby, które chcą pomóc, wtedy Janusz wręcza im ulotki na temat chorej dziewczynki oraz gotowe druki wpłaty na konto fundacji „Słoneczko", której podopieczną jest Bianka Zosia Dzięcioł.
Z Lubartowa dojechał najpierw do Włodawy i trafił prosto na festyn z okazji dni miasta.
– Zostałem zaproszony na scenę. Zaprezentowałem Biankę i miasto Lubartów.
Pan Janusz nie skorzystał jednak z zaproszenia na wieczór.
– Mój cel to zdrowie i życie Bianki, więc już odpoczywam, jutro jazda – napisał na profilu Facebook na początku swojej drogi.
W niedzielę 1 lipca zrobił 120 kilometrów. Dotarł do Hrubieszowa. W Dołhobyczowie czekała na niego niespodzianka – otrzymał pyszny obiad. Ruszył dalej w trasę na Hrebenne. Następnie Horyniec – Zdrój i Korczowa. Dotarł w Bieszczady:
– Żarty się skończyły, jestem w Bieszczadach, podjazdy kilometrowe trenowałem, ale bez wiatru z przodu, dziś tylko 84 km. Jutro robię sobie wolne przed górami i wzmacniam się duchowo – pisał na swoim profilu fb. – Z Łapanowa do Wieliczki i Kraków. Zrobiło się burzowo, gonił mnie deszcz, dopadł w Babicach – kontynuował relację pan Janusz.
W Katowicach spotkał ludzi, którzy obiecali mu wsparcie jego rajdu w mediach.
– Wyjeżdżam z Zabrza, zatrzymuję się w Gliwicach, żeby kupić śniadanie, wchodzę do piekarni Pana Franciszka Kleszcza, przedstawiam się – gdzie jadę i dla kogo. Pan Franciszek bierze torbę i wkłada bułki, wędliny, napój. Pyta – co jeszcze potrzebuję, aby mieć siły do jechania. Odpowiadam: brak już miejsca w sakwach. Uśmiecha się. Powiedzcie, jak dziękować takiemu człowiekowi. Prowiant, którym obdarzył mnie, starczy jeszcze na jutro. Stokrotnie dziękuję – pisze pan Janusz na swoim profilu Fb.
Pana Janusza poruszyła historia chorej, dwuletniej Bianki Zosi Dzięcioł. Dziewczynka urodziła się z bardzo rzadką wadą, zespołem wrodzonej hipowentylacji. Ma problem z oddychaniem, zwłaszcza podczas snu. Specjalne urządzenia monitorują oddech dziewczynki w dzień i w nocy. Ratunkiem jest kosztowna operacja, na którą potrzebne są pieniądze, a jeszcze trochę ich brak. Każda kwota wpłacona na konto Bianki przybliża ją do zdrowia, a nawet życia.
Rajd charytatywny dla Bianki będzie liczył 3,7 tys. kilometrów. Potrwa łącznie 45 dni.