Na drzwiach szpitala pojawiło się ogłoszenie: "W związku ze zwiększeniem absencji personelu pielęgniarek Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Lubartowie z dniem 27.06.2018 r. do odwołania wstrzymuje przyjęcia planowe pacjentów ze skierowaniami, za wyjątkiem sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia pacjenta." W ogłoszeniu jest też wymieniona lista szpitali, do których mogą kierować się pacjenci. To placówki w Radzyniu Podlaskim, Łukowie, Parczewie, Lublinie.
O sytuację w lubartowski szpitalu zapytaliśmy zastępcę dyrektora Beatę Wysocką - dyrektor Łukasz Semeniuk przebywa na urlopie. Dyrekcja oficjalnie nie ma żadnych informacji od związków zawodowych o akcji protestacyjnej. Jest natomiast zwiększona absencja pielęgniarek, które dostarczają zwolnienia lekarskie. W środę 27 czerwca na zwolnieniach przebywało ponad 20 osób, w czwartek już 32. Dyrekcja szpitala ogranicza ilość zabiegów, pacjenci są wypisywani do domów. Lekarze pomagają na oddziałach, ale nie są w stanie zastąpić pielęgniarek. Dyrekcja próbuje ściągać osoby przebywające na urlopach, ale na ogół bezskutecznie, bo nie odbierają one telefonów od pracodawcy. O sprawie jest powiadomiony starosta Fryderyk Puła.
Według jednej z osób pracujących w szpitalu nieobecność pielęgniarek w pracy jest formą akcji protestacyjnej, wywołanej niepowodzeniem rozmów dotyczących podwyżek płac dla personelu pielęgniarskiego. Dyrekcja zaproponowała 23 zł podwyżki brutto. Na taką propozycję pielęgniarki się nie zgodziły. Dlatego, żeby zaakcentować problem płac, personel przechodzi sukcesywnie na zwolnienia lekarskie. Według osoby, która zgodziła się udzielić nam informacji, pielęgniarki dostają tylko dodatki ministerialne, 4x400 zł brutto, co daje 230 zł netto. Nie są to pieniądze szpitala, ale pochodzą z NFZ. Dyrekcja uznała, że jest podwyżka. Pielęgniarki faktycznie podwyżek nie mają, dostają je natomiast inne grupy zawodowe. Pielęgniarki domagają się podwyżek na poziome ustawowym 1200 zł brutto.