Pierwsi na miejscu
30 lipca na obwodnicy Kocka zderzyły się dwa samochody osobowe. Ucierpiało siedem osób, kilka z nich było w stanie ciężkim. Jako pierwsi na miejsce zderzenia dojechali strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej Kock, będącej w krajowym systemie ratowniczo-gaśniczym.
- Jeden z samochodów był rozerwany na pół. To cud, że nikt nie zginął, na szczęście w tym aucie nikt nie siedział z tyłu. Minęło trochę czasu, zanim na miejsce przyjechała karetka pogotowia - wspominają strażacy zdarzenia z 30 lipca.
Na obwodnicę Kocka przyleciały dwa helikoptery, które miały przetransportować rannych do lubelskich szpitali. Do jednego z nich trafiła poszkodowana, znajdująca się na tzw. desce ratowniczej należącej do strażaków z Kocka.
- Na miejscu było duże zamieszanie. Nawet lekarz z pogotowia nie za bardzo wiedział jak to wszystko ogarnąć - komentują strażacy.
Nosze strażaków, wraz z całym osprzętem do usztywnienia osoby poszkodowanej, odleciały w helikopterze zmierzającym do Lublina. Niebawem miały wrócić do właścicieli.
(…)
Więcej w papierowym (dostępnym w punktach sprzedaży) i elektronicznym wydaniu Wspólnoty (CZYTAJ TUTAJ).