W: Za nami zmiana warty w powiecie lubartowskim. Jak Pan ocenia środowe rozstrzygnięcia dotyczące podziału powiatowej władzy? - Nie chcę już dolewać oliwy do ognia... Widzę, że nad zdrowym rozsądkiem przeważyły walory polityczne. Nawet z tego składu, który jest w Radzie Powiatu, można było wyłonić mocniejszy Zarząd. Nikt z wybranego składu Zarządu nie ma doświadczeń w samorządzie na stanowiskach wójta, starosty... Na początku będzie etap nauki, a nie kontynuacji i wchodzenia w trudne tematy, np. służby zdrowia czy polityki społecznej. Może oni szybko się uczą? To już ich problem. My będziemy starali się podpowiadać. Ale czy ktoś zechce skorzystać z tych podpowiedzi? Apeluję, by nie było tu zwracania uwagi na to, kto mówi, ale na to, co jest mówione. Jeśli większość będzie z gruntu na "nie", tylko dlatego, że głos zabiera opozycja, to nic z tego nie będzie. Jeśli natomiast zobaczymy, że jest wola podejmowania tematów, które zgłasza opozycja, to będziemy to popierać i wspierać.
W: Macie żal do przedstawicieli PO, którzy związali się koalicją z PiS-em?
- Zabrakło im uczciwości. Spotkaliśmy się po wyborach, a już oni wtedy wiedzieli, że pójdą w koalicję. Zrobili nas w konia. My wtedy myśleliśmy, że nadal jesteśmy razem. To jest trochę małostkowe, bo koalicjanta trzeba szanować. Szczególnie takiego, z którym przez kilka lat budowało się prestiż powiatu.
W: Po co PiS-owi ta koalicja z PO?
Cała rozmowa z Marianem Starownikiem w papierowym wydaniu Wspólnoty Lubartowskiej.