Zaczęło się 7 marca 1944 r. Wtedy do wsi przybył oddział jednego z Ostlegionów – formacji złożonych z byłych jeńców sowieckich w służbie niemieckiej, dowodzonych przez niemieckich oficerów. W relacjach najczęściej jest on określany jako oddział Turkmenów - było ich 42. Według relacji żołnierze mieli azjatyckie rysy twarzy. Po co oddział przybył do Jam? Są różne wersje. Być może miał pacyfikować wsie wspierające partyzantów. Inna wersja mówi, że żołnierze Legionu mieli aresztować rodziny przechowujące zbiegłych jeńców sowieckich (wśród których miał być niemiecki szpieg). Żołnierze, którzy przybyli do wsi 7 marca zażądali kolacji. Przygotowywały ją trzy młode dziewczyny. Jak zachowywali się żołnierze we wsi? Według niektórych świadków spokojnie. Inni twierdzą, że byli agresywni, odgrażali się, że spacyfikują wieś. Część świadków zaprzecza, że ktoś prosił partyzantów o pomoc. Bolesław Kapitan, który miał wtedy 12 lat, jest innego zdania. – Rozmawiałem z ludźmi, którzy prosili o pomoc – mówił na sesji naukowej w Ostrowie Lubelskim w rocznicę pacyfikacji. W nocy nastąpił atak oddziału Armii Ludowej. Po stronie Niemców i ich kolaborantów padło ośmiu zabitych, dziesięciu partyzanci uprowadzili do lasu i rozstrzelali.
Dzień później do Jam przybyły większe siły niemieckie. Ocenia się je na około 400 Niemców i żołnierzy formacji kolaboracyjnych. Najpierw kazali odwieźć zabitych i rannych żołnierzy do Ostrowa. W lesie niedaleko stacji Brzeźnica Bychawska żołnierze kazali furmanom zejść z wozów. Jednemu z nich, Bronisławowi Mycce, kazali uciekać, potem zastrzelili go.
Według opublikowanych wspomnień Bolesława Kapitana Niemcy zaczęli zabijać od rodziny Kulików. Otoczyli ich dom i podpalili. Jakaś kobieta próbowała uciekać, ale padła trafiona kulą. – Postrzelona kobieta próbowała bronić się przed ogniem. Prosiła o pomoc. Krzyczała, rzucała się, aż wreszcie skonała- zapisał we wspomnieniach. Bolesław Kapitan pamięta, jak zamordowano żonę Jana Smyka. – Szwab skierował pistolet w stronę żony Smyka i strzelił jej prosto w brzuch. Kobieta upadła twarzą na ziemię. Kula nie była śmiertelna, bo wymiotując ofiara jeszcze żyła – wspomina.
Ogółem zginęły 152 osoby. Dla uczczenia rocznicy 7 marca zorganizowano w Ostrowie Lubelskim konferencję naukową poświęconą pacyfikacji. Dzień później odbyły się uroczystości na cmentarzu w Ostrowie Lubelskim i msza święta w kaplicy w Jamach.