O tej sprawie pisaliśmy jako pierwsi, już w lecie 2023 roku. Chodzi o Jana H., 61-letniego mieszkańca Kaznowa w gminie Ostrów Lubelski (powiat lubartowski). Po zdarzeniu, do którego doszło 30 lipca 2023 roku obok remizy OSP w Ostrowie Lubelskim, mężczyzna trafił do szpitala. Zmarł 7 sierpnia z powodu ciężkich obrażeń mózgu.
Co prawda policjanci szybko ustalili mężczyznę, który miał brać udział w tym zdarzeniu - 38-letniego obecnie Kamila W. z Ostrowa Lubelskiego, ale sprawa przez wiele miesięcy pozostawała zagadkowa. Początkowo Kamilowi W. postawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci Jana H. Kodeks karny przewiduje za to karę od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Prokurator mówił wtedy o nieszczęśliwym wypadku.
Dokładny przebieg wydarzeń śledczy odtworzyli dopiero dzięki monitoringowi. Zdarzenie zarejestrowała bowiem kamera umieszczona na znajdującym się w pobliżu sklepie, którego właścicielami są... teściowie Kamila W.
Gdy policjanci zgłosili się do Anny B., teściowej Kamila W., w celu sprawdzenia nagrania, ta poinformowała, że monitoring uległ awarii - wskazano w akcie oskarżenia. Do tego ustalono, że z dysku z danymi usunięto dotychczasowe nagrania. Nad odzyskaniem danych pracowały dwa zespoły biegłych.
W końcu się udało. Po obejrzeniu nagrania prokurator zmienił zarzut wobec Kamila W. na zarzut umyślnego spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego skutkiem nieumyślnym była śmierć pokrzywdzonego. Oskarżony miał m.in. z impetem popchnąć Jana H. Za taki czyn grozi znacznie surowsza kara - od pięciu lat pozbawienia wolności do nawet dożywocia.
55-letniej Annie B., teściowej Kamila W., zarzucono poplecznictwo, czyli utrudnianie postępowania karnego. Czyn ten jest zagrożony karą do pięciu lat pozbawienia wolności.
Proces ruszył w czwartek, 10 kwietnia, w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Kamil W., doprowadzony do sali rozpraw z aresztu, przyznał, że popchnął pokrzywdzonego, ale nie przyznał się do popełnienia czynu zarzuconego mu przez prokuratora.
- Odepchałem go. To nie był żaden atak czy agresja - stwierdził w sądzie Kamil W. i przekonywał, że nie mógł przewidzieć, że 61-latek przewróci się na podłoże.
Anna B., odpowiadająca z wolnej stopy, także nie przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu.
WIĘCEJ W NAJBLIŻSZYM WYDANIU GAZETY "WSPÓLNOTA", DOSTĘPNYM OD 15 KWIETNIA W PUNKTACH SPRZEDAŻY ORAZ NA E-PRASA.PL
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.