W: Zagłosowało na Pana 1431 wyborców. Zmieścił się Pan w widełkach, które sobie Pan wyznaczył, czyli między jednym, a siedmioma tysiącami głosów. Ale blisko jest do tej dolnej granicy...
- Ugrupowanie, z którym się identyfikuję, wygrało wybory, ale zgubiła nas pycha, trzeba to wprost powiedzieć. Należy wyciągnąć z tego wnioski. Wygrywając wybory powinniśmy mieć zdolność koalicyjną i powinniśmy mieć zdolność rozmawiania z jakimś ugrupowaniem. Może ja nie o wszystkim wiem? Niemniej jest smutek, że oddamy władzę. Choć jest też jakaś nadzieja, że władzy nie oddamy. Jeśli chodzi o mój wynik, to mam smutną konstatację, że mieszkańcy Lubartowa i powiatu lubartowskiego nie są w stanie głosować na swoich ludzi. Nie chodzi o mnie, bo ja rozumiem, że nie każdemu Tomasz Marzęda odpowiada, ale było wielu innych kandydatów, którzy osiągnęli nawet dużo gorszy wynik, niż ja. To dla mnie jest smutne. Zmieściłem się w wyznaczonych widełkach, choć blisko dolnej granicy, więc wynik jest pozytywny. Najbliższe miesiące to będzie dla mnie czas refleksji i zastanowienia się, co dalej.
W: W mieście oddano na Pana 348 głosów. Jest Pan zadowolony z takiego wyniku?
- Zdecydowanie nie. W tych wyborach otrzymałem połowę tego, co w wyborach na radnego powiatowego.
* Jak starosta ocenia wynik Jana Kanthaka w powiecie lubartowskim?
* Jak Tomasz Marzęda ocenia swój wynik w odniesieniu do wyniku osiągnięte przez Ewę Zybałę cztery lata temu?
* Czy starosta więcej zyskał, czy stracił, startując w wyborach parlamentarnych?
* Zmieni się rząd. Czy starosta nie obawia się embarga na dotacje dla samorządu rządzonego przez PiS?
* Czy będzie w ogóle startował w najbliższych wyborach samorządowych?
WIĘCEJ, W TYM ODPOWIEDZI NA POWYŻSZE PYTANIA, W AKTUALNYM WYDANIU GAZETY "WSPÓLNOTA LUBARTOWSKA", DOSTĘPNYM OD 24 PAŹDZIERNIKA W PUNKTACH SPRZEDAŻY ORAZ NA E-PRASA.PL
Komentarze (0)