W drugim najludniejszym mieście Ukrainy trwają walki z armią rosyjską. Relacja bliskich Natalii Gmurkowskiej to obraz aktualnej codzienności mieszkańców Charkowa. Na jednej z ulic miasta ukraińskie oddziały ostrzelały rosyjski pojazd wojskowy.
- Rosjanie uciekli - zaznacza pochodząca z Ukrainy mieszkanka Lubelszczyzny.
CZYTAJ TAKŻE: Lublin: Ręczniki, niewielkie miski, jedzenie gotowe do spożycia. "Trzeba być człowiekiem, przynajmniej tyle możemy zrobić"
Jej brat, który mieszka z rodziną w Charkowie, odprowadzał w niedzielny poranek swojego syna na dyżur w miejscowym szpitalu.
- Szpital jest około godziny drogi skrótem przez miejski park od domu brata. Po drodze spotkali ukraińskich żołnierzy, którzy wylegitymowali ich i uprzedzili, że wkrótce może dojść do walk. Zniszczony pojazd stoi 60 m od bloku mojego brata, 20 m od jego garażu... - opowiada Natalia Gmurkowska.
CZYTAJ TAKŻE: Wojna na Ukrainie: Mieszkańcy Charkowa chronią się w piwnicach. "Niektórzy są bez jedzenia, bo nie zrobili zapasów"
- Bratanek rano zaczął swoją zmianę w szpitalu. Po godz. 8 był rozkaz zejścia do piwnic. Zostali okrążeni przez siły rosyjskie, były ostrzały. Potem przyszedł komunikat, że odbijają ich Ukraińcy i polecenie, by wracali na oddział szpitalny - dodaje nasza rozmówczyni.
Jak relacjonuje, ogrzewania i prądu w północno-wschodniej dzielnicy Charkowa nie ma. Jest jeszcze gaz.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.