ROZMOWA Z Arkadiuszem Maksymiukiem, zawodnikiem przymierzanym do Lewartu
Blisko, ale...
Zagrasz w drużynie lidera czwartej ligi?
- Istnieje taka szansa. Na tym etapie ciężko odpowiedzieć mi na pytanie. Owszem, trenuję w Lewarcie, zagrałem w sparingu. Rozmowy trwają. Wszystko powinno rozstrzygnąć się w ciągu kilku najbliższych dni. Powiem tak: jeszcze wiele może się wydarzyć.
Czyli jest zainteresowanie innych klubów?
- Dokładnie. Co jakiś czas otrzymuję zapytania. Porozumienie z Lewartem jest bliskie, jednak nie zamykam sobie innych furtek. To, gdzie zagram na wiosnę, jest jeszcze niewiadomą.
Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że sprawa jest przesądzona?
- Lewart jest ciekawym i rozwojowym projektem, który już niedługo może zafunkcjonować w trzeciej lidze. Za chwilę zostanie oddany do użytku nowy stadion. Kadra zespołu jest naprawdę fajna. Jestem w stanie podpisać się pod takim projektem. W kadrze jest kilku moich dobrych znajomych z Wisły Puławy. Ponadto trenerzy to ludzie, z którymi kiedyś dzieliłem szatnię.
No właśnie. Zapewne nie miałeś problemu z wejściem do nowej szatni...
- Czułem się, jakbym był w tym miejscu od lat. Z takim Konradem Nowakiem czy Dawidem Pożakiem nie byliśmy w szatni od dłuższego czasu, ale cały czas mieliśmy kontakt.
Zdajesz sobie sprawę, że w Lewarcie mocno na ciebie liczą?
- Jest blisko. Pozostały detale. Wszystko na to wskazuje, że dojdziemy do porozumienia. Z drugiej strony jest lekka niewiadoma, a ta może przerodzić się w coś wielkiego.
Wiesz, że gdybyś doszedł i w połączeniu z wypożyczeniami Konrada Szczotki czy Krystiana Żelisko stawia Lewart w roli zdecydowanego i murowanego kandydata do awansu?
- Nie wyobrażam sobie innego scenariusza. Wierzę, że drużyna wywalczy promocję, a w następnym sezonie powalczy z każdym o ligowe punkty. Myślę, że na ten moment lubartowianie mają silną ekipę, która z powodzeniem poradziłaby sobie na wyższym poziomie rozgrywkowym.
Lewart może nie awansować?
- Wiadomo, jaka jest piłka. Czasami dzieją się rzeczy nieprzewidywalne i niczego w futbolu nie można być pewnym.
Zadebiutowałeś w zespole w sparingu ze Świdniczanką i zdobyłeś dwie bramki...
- Fajne wejście. Podszedłem do karnego i huknąłem z 25 metrów. To było dobre przywitanie. Kibice, którzy obserwowali mecz, zapewne rozbudzili swoje apetyty. Jeśli wszystko potoczy się po mojej i prezesa myśli, postaram się im sprostać.
Dlaczego nie zagrałeś z Avią?
- Dopadła mnie "jelitówka".
A nieoficjalnie?
- Spokojnie, nie byłem na rozmowach w żadnym innym klubie. Z Lewartem gram w otwarte karty, niczego nie kryję.
Byłeś zaskoczony, że podziękowano ci w Wiśle Puławy?
- Zaskoczenie, to dobre słowo, dla mnie ogromne. Tym bardziej że skończył się ważny etap mojego życia. Po ośmiu latach mojego pobytu w Puławach mój kontrakt z inicjatywy klubu został rozwiązany.
W jaki sposób?
- Było to 17 grudnia podczas krótkiej rozmowy telefonicznej z prezesem Piotrem Owczarzakiem. Nie tak sobie wyobrażałem koniec mojej przygody z Puławami. Tym bardziej nie w momencie, w którym liczyłem na klub i pracujących w nim ludzi. Wracam po kontuzji, której nabawiłem się, grając dla Wisły, jednak nie otrzymałem szansy, aby powalczyć o powrót w klubie, dla którego przez tyle lat oddawałem zdrowie.
Dowiedziałeś się podczas rozmowy telefonicznej?
- Dokładnie 17 grudnia prezes zebrał się w sobie i odważył się mi oznajmić, że klub rozwiązuje ze mną umowę. Następnie dostałem maila potwierdzającego i z dnia na dzień przestałem być zawodnikiem Wisły.
Znasz powód, dla którego klub rozwiązał z tobą umowę?
- Motywacja jest prosta, ktoś w klubie uznał, że jestem już nieprzydatny. Mimo że mój kontrakt obowiązywał, klub skorzystał z możliwości jego rozwiązania. Tym bardziej zaskoczenie było dla mnie duże, ponieważ nic nie zapowiadało takiej sytuacji. Kilka dni przed otrzymaniem telefonu byłem w klubie i nikt nie dawał mi sygnałów o ewentualnym rozwiązaniu mojej umowy, tym bardziej że wydawało mi się, że kontrakt, który jest ważny do czerwca 2020 roku oraz zaufanie do mnie i mojego poziomu sportowego, gwarantuje mi możliwość powrotu po kontuzji i pozwoli jeszcze w nadchodzącej rundzie zagrać dla Wisły.
Czy zostawisz tak sprawę?
- Działacze klubowi mieli do tego prawo. Wykorzystali przepisy PZPN-u dające podstawę do unieważnienia mojego kontraktu, gdyż pozostawałem na zwolnieniu powyżej 180 dni w bieżącym roku. Przykry jest fakt, że nie wzięto pod uwagę tego, że uraz, którego doznałem, oddając zdrowie Wiśle na boisku, nie pozwolił mi na wcześniejszy powrót. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaakceptować decyzję działaczy.