Christopher Simon w lecie został zawodnikiem Motoru Lublin, do którego trafił z senegalskiego Genaration Foot. Od początku sezonu zagrał w barwach żółto-biało-niebieskich sześć razy, z czego dwa w pierwszym składzie, a już dwukrotnie zdołał dołączyć do grona bohaterów. To on zdobył jedyną bramkę w wygranym meczu z Górnikiem Zabrze, a przeciwko Śląskowi Wrocław trafił na 1:1 i rozpoczął znakomitą pogoń Motoru. Z 24-latkiem porozmawialiśmy właśnie o ostatnim meczu, a także o pierwszych miesiącach w Lublinie i jego celach na ten sezon.
Jak podobał ci się mecz Motor - Śląsk? Po raz kolejny należysz do grona bohaterów publiczności na Arenie Lublin.
- Początek był ciężki, bo dostaliśmy bramkę do szatni, ale udało się najpierw doprowadzić do remisu, a później wygrać. To naprawdę niesamowite uczucie znów zapisać trzy punkty przed własną publicznością. Jest mi bardzo miło, że mogę pomagać drużynie i tak długo jak będę mógł, to będę to robił.
A co powiedział do Ciebie trener, kiedy wchodziłeś na boisko przy stanie 0:1?
- Namawiał mnie, żebym dał z siebie wszystko. Mam nadzieję, że później był zadowolony.
Wróćmy do niedalekiej przeszłości. Jak czułeś się, kiedy zamieniłeś Senegal na Polskę i na początku zdarzało się, że nie byłeś nawet w kadrze meczowej?
- Było mi ciężko, bo przecież nie wyjechałem z Senegalu, by siedzieć na ławce lub nie grać. Cały czas jednak wierzyłem, że mogę dostać szansę i kiedy ją dostałem, to po prostu po nią sięgnąłem.
Co zdziwiło Cię po wejściu do polskiej szatni? W aklimatyzacji pomagała Ci obecność rodaka Mbaye Jacquesa Ndiaye?
- Zaskoczyła mnie organizacja, wszystko, co w klubie jest znacznie bardziej profesjonalne. Na pewno Jacques pomógł mi zaaklimatyzować się w zespole. Znaliśmy się, ale byliśmy przeciwnikami w lidze senegalskiej. Mamy też wspólnego agenta.
A zdążyłeś już zadomowić się w Lublinie?
- Powoli się udaje. Miasto jest naprawdę pięknie. Podoba mi się i zdarza się, że wspólnie z Jacquesem wychodzimy w wolnych chwilach, spacerujemy i zwiedzamy.
Zdarza się, że kibice na mieście proszą o zdjęcie?
- Po meczu z Górnikiem Zabrze byłem z tłumaczem w kościele i właśnie tam kibice chcieli zrobić sobie ze mną zdjęcie. Słyszałem też wiele pochwał.
Nazywasz się Christopher Serge Simon, ale na koszulce meczowej widnieje pseudonim "Kikis" i tak zwracają się też do Ciebie koledzy. Skąd to przezwisko?
- Tak nazywają mnie od małego. Wymyśliła to moja babcia, tak na mnie mówiła i później "podłapali" to znajomi. To po prostu zdrobnienie od Christopher. Możecie mówić do mnie, jak tylko chcecie: Christopher, Serge, "Kikis" - wszystko mi pasuje (śmiech).
Wróćmy do sportu. Trener korzystał z Ciebie już w środku pola i na środku ataku. Gdzie wolisz grać?
- Wole grać na pozycji numer osiem. Tam czuje się lepiej.
Jakie cele stawiacie sobie jako zespół?
- Wierze, że z czasem jesteśmy w stanie dotrzeć do czołowej piątki ligi, a później nawet wygrać mistrzostwo Polski. Może nie w tym sezonie, ale naprawdę tak uważam.
A Twoje personalne cele? Bramki, asysty, czy regularna gra w pierwszym składzie?
- Jako zawodnik środka pola chce zdobyć co najmniej dziesięć bramek i czemu nie tyle samo asyst? Podchodzę do tego ambitnie - koszykarskie double-double.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.