O zbrodni pod Lubartowem dobrze jeszcze pamiętają mieszkańcy Siedlisk. Janusz W. miał tam gospodarstwo. Mieszkał w domu przy drodze. Artur S. pojawił się tam przypadkiem. W połowie grudnia 2002 roku 31-letni wówczas mężczyzna towarzyszył swej dziewczynie, pasierbicy Janusza W. Pili razem w barze i w domu mieszkańca Siedlisk. Potem poszli spać.
Janusz W. obudził się. Doszło do scysji gospodarza z przyjezdnymi. Jej przebieg trudno jednoznacznie ustalić, bo nie było przy tym postronnych świadków. Wiadomo, że skończyło się na tym, że Artur S. na podwórku skatował mężczyznę siekierą, młotkiem i saperką. Bił tak mocno, że złamał trzonek od młotka.
Potem wraz z kobietą przeciągnęli zwłoki do mieszkania. Poszli spać. Nad ranem postanowili ukryć ciało. Włożyli je do wersalki, którą odwrócili do okna, bo wystawa z niej ręka zabitego. Kobieta umyła podłogę ścierką.
(…)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).