31 marca, godzina ósma rano. W salach lekcyjnych Gimnazjum nr 1 w Lubartowie pusto. Tylko w jednej zbierają się pracownicy. Przy stoliku przy wejściu siedzą związkowcy z plakietkami ZNP.
- Nie będę się wypowiadał - mówi jeden z nich i kieruje do związkowych działaczy, którzy są obecni w budynku szkoły.
W tym samym budynku, tak jak zwykle, lekcje prowadzili nauczyciele Szkoły Podstawowej nr 1.
Ogólnopolski strajk ZNP wyznaczył na 31 marca. Nauczyciele przyszli w tym dniu do szkół, ale nie podjęli żadnych czynności związanych z wykonywaną pracą. W niektórych szkołach strajku nie podjęto, ale na znak solidarności ze strajkującymi nauczycielami wywieszono flagi związkowe. W Lubartowie do strajku przystąpiło tylko Gimnazjum nr 1.
Nie strajkowali, bo boją się o pracę
- Uczniowie, którzy przyszli do szkoły są pod opieką nauczyciela, w bibliotece jest sześcioro uczniów - poinformował dyrektor gimnazjum Jerzy Zbiciak.
Wewnątrz budynku siedział komitet strajkowy. Jego członkowie nie zgodzili się na robienie zdjęć. Nie udzielali informacji, odsyłając do prezesa zarządu powiatowego ZNP Włodzimierza Kosiora.
- Do strajku przystąpiły cztery szkoły w powiecie. To Gimnazjum nr 1 w Lubartowie, Gimnazjum w Ostrówku, Gimnazjum w Łucce i Zespół Szkół w Jeziorzanach - mówi Włodzimierz Kosior.
- To suwerenna decyzja pracowników szkół - komentuje związkowiec. Uważa, że jednym z powodów, dla których większość szkół nie przystąpiła do strajku, jest obawa nauczycieli o pracę.
- Przy wprowadzaniu reformy w życie dyrektorzy i samorządy mogą mieć ułatwione zadanie. Zwolnienia i tak będą, w tym roku szkolnym może mniejsze, ale w przyszłym i 2018 - 2019 będą na pewno. Strajk jest głównie w takich gminach, gdzie gimnazja są wygaszane. Tam dyrektorzy szkół podstawowych będą brali po uwagę przede wszystkim swoich pracowników. W gminach, gdzie gimnazja są włączane do szkół podstawowych, nauczyciele gimnazjów od 1 września będą pracownikami tych szkół - mówi Włodzimierz Kosior. Według niego wśród nauczycieli panuje duża nieświadomość.
- Niektórzy myślą, że ta reforma dotknie tylko gimnazjów. Ona dotknie wszystkich. Dla biologów, fizyków, chemików, nauczycieli geografii będzie brakowało godzin. Może być tak, że jeden nauczyciel przedmiotu będzie jeździł po całej gminie, nie wiadomo czy będzie miał pensum godzin - mówi prezes oddziału ZNP.
Rodzice zrozumieli
Formalnie strajkujący związkowcy wchodzą w spór zbiorowy z pracodawcami, którymi są dyrektorzy szkół. Dzieje się tak nawet wtedy, kiedy dyrektorzy solidaryzują się ze strajkiem.
- Minister Edukacji Narodowej nie jest stroną sporu wszczętego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego z dyrektorami szkół, przedszkoli, placówek oświatowych i dlatego nie komentuje akcji protestacyjnej podejmowanej przez Związek - głosi oficjalny komunikat Ministerstwa Edukacji Narodowej.
- Dyrektorzy nie są w stanie spełnić postulatów strajkowych, bo nie mają pieniędzy na podwyżki - mówi szef związku.
W Ostrówku problemu z opieką nad uczniami nie było, bo w dniu strajku odbywały się rekolekcje wielkopostne i w szkołach był dzień wolny.
- W piątkowym strajku szkolnym wzięli udział nauczyciele Gimnazjum w Ostrówku. Po oflagowaniu szkoły i rozwieszeniu plakatów strajkujący zebrali się w pokoju nauczycielskim. Tematem powracającym jak bumerang stał się problem likwidacji placówki. "Boimy się o naszą przyszłość, o pracę. Nikt nie wie, co nas czeka w perspektywie roku, dwóch, trzech lat...". "Wciąż nie możemy uwierzyć w to, co się dzieje. Blisko 20 lat pracy z młodzieżą, ciągłe doskonalenie się w kierunku właściwych relacji z nastolatkami - to wszystko okazuje się być nieistotne, nieważne, przekreślone..."- mówią nauczyciele - relacjonuje Marta Mazurek, stojąca na czele gminnego ogniska ZNP. - Nie strajkujemy przeciw dyrektorowi szkoły, ale przeciw wprowadzanej reformie. Protestujemy przeciw likwidacji gimnazjum i naszych miejsc pracy, przeciw niszczeniu dorobku gimnazjów - dodaje.
Jak mówi dyrektor Gimnazjum im. Marii Curie-Skłodowskiej w Łucce Janusz Rogala, strajk przebiegł bez problemów, rodzice ze zrozumieniem odnieśli się do akcji.
- Powiadomiony został organ prowadzący, czyli gmina. Nauczyciele zebrali się w pokoju nauczycielskim, nie podejmowali pracy. Zachodziłem kilka razy, trwały rozmowy o sytuacji oświaty. W szkole były wywieszone plakaty, postulaty strajkowe. Protest przebiegł sprawnie, w poniedziałek działamy dalej. Rodzice zaakceptowali strajk, nie było z ich strony żadnych pretensji. Byli wcześniej poinformowani, że w tym dniu muszą zapewnić dzieciom opiekę lub przysłać do szkoły. Przyszedł jeden uczeń, miał zapewnioną opiekę, otrzymał posiłek - mówi dyrektor. Ma nadzieję, że strajk wpłynie na politykę rządu.
- Jeśli to wpłynie na jakieś zmiany, to by było dobrze. Jeśli nie, to jest jakiś sygnał, że trzeba inaczej postępować z organizmem, jakim jest oświata - mówi Janusz Rogala.
- Zobaczymy jakie decyzje zapadną na wyższych szczeblach. Jesteśmy zaangażowani w referendum szkolne odnośnie wycofania reformy. Podpisów jest już 600 tys. Włączyły się różne organizacje, partie opozycyjne. Powinno być ponad milion podpisów - mówi Włodzimierz Kosior.