Nakazują wybicie i zakazują hodowli
Lubartowski PIWet dokonuje kontroli gospodarstw rolnych na terenie powiatu, w których trzymana jest trzoda chlewna. Kontrolerzy sprawdzają, czy rolnicy dostosowują się do zasad bioasekuracji.
- Z tym bywa różnie. Trudno jest się w pełni do wszystkiego dostosować właścicielom małych gospodarstw, gdzie utrzymywanych jest kilka sztuk świń. Takie osoby często ostatecznie rezygnują z utrzymywania trzody. Nie opłaca im się to, bo przecież takie rzeczy jak środki dezynfekcji swoje kosztują. Tam, gdzie widzimy uchybienia, nie nakładamy kar administracyjnych na rolników, choć mamy taką możliwość. Nie zastosowaliśmy jeszcze ani razu takiego rozwiązania, staramy się za to pouczać - mówi Henryk Kadłubiak, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Lubartowie.
Finansowe kary administracyjne to jednak nie jedyne narzędzie w rękach kontrolerów działających z upoważnienia PIWetu.
- W przypadku, gdy odnotowujemy uchybienia w bioasekuracji, np. brak oddzielenia bydła od świń czy wyłożenia maty dezynfekcyjnej przed wejściem do budynku gospodarskiego, wydajemy decyzję nakazującą usunięcie tych uchybień, jednocześnie wyznaczamy termin kolejnej kontroli. Jeśli za drugim razem właściciel trzody nie dostosowuje się do zasad, to możemy wydać nakaz uboju i zakaz przetrzymywania świń. Takich decyzji wydaliśmy już około dwudziestu - podkreśla Henryk Kadłubiak.
Rolnicy, wobec których PIWet wyda takie decyzje, mogą ubiegać się w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa o wsparcie finansowe w związku z utraconymi dochodami z tytułu prowadzenia produkcji świń. Ta możliwość dotyczy właścicieli stad liczących nie więcej, niż pięćdziesiąt sztuk trzody chlewnej.
Wolą ubić niż ryzykować
Jak na razie w powiecie lubartowskim decyzje o przymusowym uboju objęły niewielkie stada trzody chlewnej.
- Po kilka albo kilkanaście sztuk świń. Właściciele większych stad starają się spełnić wymogi, bo hodowla jest dla nich opłacalna. Rolnicy mający małe stada współpracują z nami, jeśli taka decyzja jest wobec ich inwentarza wydawana. Wolą ubić te świnie, niż martwić się o spełnienie warunków bioasekuracji, poddać się kontrolom. W efekcie rezygnują dobrowolnie. Do tej pory nie mieliśmy żadnych problemów, wszyscy stosowali się do decyzji. Jeśli ktoś by z nami nie współpracował, mamy narzędzia przymusu w postaci kar finansowych - wyjaśnia Konrad Saweczko, powiatowy lekarz weterynarii w Lubartowie.
Po wydaniu decyzji o przymusowym uboju świń, właściciel trzody dostaje termin na wykonanie wytycznych. Przeprowadzenie uboju pozostaje w gestii rolnika. PIWet później weryfikuje, czy decyzja została odpowiednio wykonana.
- Może dokonać uboju w rzeźni i od razu sprzedać tam mięso z tych świń. Może dokonać uboju w rzeźni i wziąć mięso na swoje potrzeby do domu. Może też sam dokonać uboju w swoim gospodarstwie. Mięso z takiej trzody można normalnie użytkować - zaznacza Konrad Saweczko.
Z czerwonej trudniej sprzedać
Bez zmian pozostaje zakres obszaru ochronnego (tzw. strefa żółta) oraz obszaru objętego ograniczeniami (tzw. strefa czerwona) na terenie powiatu lubartowskiego, związanych z wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń. Decyzje w tej sprawie są niezależne od lokalnych instytucji - wydaje je Komisja Europejska. W strefie żółtej znajdują się obszary gmin Ostrów Lubelski, Firlej, Kock, Michów, Kamionka i Lubartów (łącznie z miastem). Obszar czerwony obejmuje natomiast gminy Niedźwiada, Uścimów i Ostrówek. Jedynymi dwiema gminami w powiecie nie objętymi obostrzeniami są Jeziorzany i Abramów.
Dla rolników utrzymujących hodowlę trzody chlewnej na terenach objętych strefami żółtą i czerwoną zasadnicze różnice występują w kwestii obrotu świniami.
- W strefie czerwonej przed każdą sprzedażą trzody chlewnej rolnik musi się do nas zgłosić z wnioskiem o przeprowadzenie badania pod kątem ASF. My wówczas pobieramy krew od danych zwierząt i transportujemy te próbki do instytutu w Puławach. Tam są przeprowadzane badania. Dopiero mając wynik oznaczający, iż zwierzę jest zdrowe, wydawana jest zgoda na sprzedaż trzody. Dla rolników oznacza to dodatkowe utrudnienia, dla nas pełne ręce roboty. Do tego nie ma wielu rzeźni, które są chętne na skupowanie trzody ze strefy czerwonej. Mimo że mięso nie jest zakażone, później mogą wystąpić problemy z eksportem takiego towaru - wyjaśnia Henryk Kadłubiak i dodaje: - W strefie żółtej takich ograniczeń w związku z obrotem nie ma. W przypadku bioasekuracji, czyli warunków w jakich mają być utrzymywane zwierzęta, pomiędzy strefami żółtą i czerwoną, w zasadzie nie ma większych różnic. Te zasady bioasekuracji obowiązują już zresztą na terenie całego kraju, niezależnie od stref.
Powiat wciąż czysty
Na razie rolnicy z powiatu lubartowskiego mogą mówić o sporym szczęściu. Do tej pory na tym terenie nie odnotowano jeszcze ani jednego przypadku ASF u padłego dzika, nie było też żadnych przypadków wykrytych ognisk pomoru u świń w lubartowskich zagrodach.
- Problemem na naszym terenie jest to, że hodowla trzody jest niezwykle rozdrobniona. Rolnicy mający małe stada świń często uważają, że jeśli ich zwierzęta zostaną zakażone ASF, to z uwagi na małą ilość trzody, nie poniosą dużych strat. Ale przez to ogromne koszty mogą ponieść właściciele dużych stad, np. z uwagi na to, że na tym terenie wprowadzone zostanie ograniczenie w obrocie trzodą - podkreśla Konrad Saweczko.
W ostatnich miesiącach, na podstawie zarządzenia wydanego przez Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Lubartowie, koła łowieckie działające na terenach powiatu lubartowskiego prowadziły dodatkowe odstrzały dzików.
- Te działania zostały już zakończone, myśliwi wywiązali się ze zobowiązania. Naszym zadaniem było badanie wszystkich odstrzelonych i padłych dzików. Najważniejsze jest to, że żadne ze zwierząt nie było chore na pomór - zaznacza Henryk Kadłubiak.
ASF u bram
Przypadków znalezienia wirusa u padłych dzików cały czas przybywa, ich łączna liczba w kraju sięga już ponad dwóch tysięcy - tę barierę przekroczono pod koniec kwietnia. Warto też pamiętać, że ASF wykrywany jest w gminach powiatu parczewskiego, np. Dębowa Kłoda czy Sosnowica. Choroba nie omija też powiatów łukowskiego, włodawskiego czy bialskiego.