Szczęście przerwane chorobą
Jeszcze kilka lat temu Łukasz i Ewelina Huk żyli pełnią życia. Wspólnie wychowywali synka i prześcigali się w planowaniu przyszłości. Łukasz, z wykształcenia informatyk, pracował przy instalacjach gazowych do samochodów. Ewelina jest urzędniczką. Jak większość małżeństw marzyli o własnym domu, chcieli powiększyć rodzinę. Nic nie wskazywało na tragedię, która wkrótce miała ich spotkać.
- Łukasza rzadko bolała głowa, czasem bywał zmęczony, ale zwalałam to na karb ciężkiej pracy i pędu życia - przypomina sobie Ewelina.
Cztery lata temu los rodziny odmienił się diametralnie. Łukasz nocą dostał pierwszego ataku padaczki.
- Ciało mu się zaczęło trząść i to mnie obudziło - wspomina Ewelina, która wówczas o padaczce wiedziała jedynie z telewizji. Patrzył pustymi oczami i żadnego kontaktu z nim nie było.
Podczas ataku Łukasz stracił świadomość na prawie 40 minut. Ocknął się dopiero wtedy, jak przyjechała karetka. Nie wiedział, który był rok, ani jaki dzień.
- Może jest przepracowany... - uspokajał lekarz.
Ale Ewelina wie już, że ataki padaczki nie zdarzają się z przepracowania. Badanie tomografem pokazało, że jest jakaś zmiana w mózgu.
- Nie ma szans - ocenił lekarz w lubartowskim szpitalu. Stan jest krytyczny i tego nikt nie będzie operował - usłyszeli druzgoczącą diagnozę.
- Zaczęłam czytać o guzach w Internecie - wspomina Ewelina. Guz Łukasza miał 6 cm. - To była duża zmiana w płacie czołowym. Byłam naprawdę przerażona... Pomyślałam po prostu, że trzeba się żegnać...
A jednak operacja
Szansę upatrywali jeszcze w badaniu rezonansem i konsultacji neurochirurgicznej.
- W Lublinie konsultował nas dr Dariusz Szczepanek, bardzo profesjonalny neurochirurg - pamięta Ewelina. - Podobne operacje wykonuje od 20 lat.
W ciągu miesiąca Łukasz został zoperowany. Ciężko przeszedł operację. Trwała prawie 6 godzin.
Podczas gdy Łukasz dochodził do siebie, rodzina z niepokojem czekała na wynik histopatologii. Badanie wykazało, że guz w głowie Łukasza to glejak anaplastyczny, 3-go stopnia.
- To jest już rak złośliwy, ale nie ten najgorszy - Ewelinie załamuje się głos. Nowotwór oznaczany jest cyframi od 1 do 4. Czwórka jest najgorsza.
Po operacji Łukasz nie mówił przez tydzień, miał straszne bóle głowy.
- Bałam się, że w ogóle stracił mowę... - opowiada żona mężczyzny. - W ogóle się nie odzywał... Nie chciał się z nikim kontaktować. Przyjeżdżała rodzina z Kielc, ale nie chciał nikogo widzieć. Dla wszystkich był to ciężki okres...
Miesiąc po operacji Łukasz znowu znalazł się w szpitalu. Na Oddziale Onkologii w Lublinie spędził trzy miesiące. Przeszedł radioterapię i chemioterapię Temodalem. To doustna forma leczenia, którą kontynuował także w domu.
- Włosy mu wyszły, miał naświetlaną głowę - pamięta Ewelina. - Wyszedł ze szpitala, i tak naprawdę zostaliśmy z tym sami.
W październiku 2013 roku zakończyli leczenie guza. Byli pod stałą kontrolą onkologa i neurochirurga. Łukasz czuł się lepiej. Brał witaminy i mikroelementy. Starali się żyć normalnie, ale bomba w głowie Łukasza tykała...
- Nikt nam wtedy nie podpowiedział, że glejak to tak naprawdę nowotwór i jeżeli nie uderzy się go gdzieś w zalążku, to on będzie się odnawiał - smuci się Ewelina. - Nie ma osoby chorej, która by w Polsce zwalczyła tą chorobę. Nie ma...! Ludzie umierają.
Guz za duży i złośliwy
Po zakończeniu leczenia Łukasz nie wrócił do pracy, od tamtej pory jest na rencie.
Przez trzy lata żyli od kontroli do kontroli lekarskiej. Odsuwali od siebie złe myśli. A jednak koszmar wrócił... W listopadzie ubiegłego roku Łukasz miał kolejny atak padaczki.
- W badaniu wyszło, że jest guz i guzki satelitarne, czyli on się tak rozsiewa - tłumaczy Ewelina. Jak ogon jaszczurki: wycinamy go i on odradza się na nowo.
Klinika w Warszawie odmówiła leczenia Łukasza. Rodzinie przekazali informację, że guz Łukasza jest za duży i złośliwy, a złośliwymi się nie zajmują...
Dramat
Rodzina nadal walczyła. Udało im się dostać na kolejną operacje do PSK 4, kliniki w Lublinie. Postanowili, że guza jednak trzeba wyciąć. Operacja była w marcu br.
- Chodziłam na ten oddział i błagałam, żeby przyspieszyć - wspomina Ewelina. Czułam, że coś jest nie tak .... Wiedziałam, że jeśli nie zdążymy, to nie będzie co ratować...
Lekarze usunęli guza, ale wokół niego rozsiały się już guzki satelitarne. Wszystkiego nie dało się usunąć...
- Guz się rozprzestrzenia, a to niedobrze - powiedział lekarz, tuż po operacji. - Jeżeli okaże się, że tj. glejak anaplastyczny, czyli 3-ka, jest taki jaki był, to może chemia zadziała i go wchłonie. A jeżeli okaże się, że to jest ta 4-ka, czyli wielopostaciowy, to dramat, bo ten guz wychodzi od środka...
Po drugiej operacji wystąpiły silne bóle głowy, ale Łukasz był bardziej wytrwały niż trzy lata temu. Razem z Eweliną żyli nadzieją na "dobry" wynik. Przecież guz nie był duży...
- I przy wyjściu dali nam ten wynik histopatologii - mówi Ewelina drżącym głosem. I okazało się, że to jest jednak ten najgorszy, czyli 4-ka, guz wielopostaciowy...Świat nam się zawalił...
Nadzieja w Bogu i leczeniu za granicą
Ewelina się nie poddaje. Wie, że musi być silna dla Łukasza i Huberta. Szuka możliwości ratowania męża, który z dnia na dzień gaśnie w oczach. Ma zaniki pamięci, zaburzenia świadomości, mdłości. Stracił apetyt i dużo śpi. Bardzo cierpi. W Polsce kończą się już możliwości leczenia...
- Zrobiliśmy rezonans przed świętami - mówi Ewelina. - I wynik mamy taki, że jest pięć guzków. Ponownych... I wszystko przeszło na płat skroniowy.
Lekarze oceniają, że Łukasz ma szanse na przeżycie od 6 m-cy do roku. Bez chemioterapii pół roku, z chemią - rok. Ewelina boi się, że mąż może nie wytrzymać chemioterapii, która wyniszcza organizm.
- Kalita (były rzecznik SLD,) też brał chemioterapię i nie przeżył - mówi Ewelina, która rozmawiała niedawno z Anną Kalita, żoną zmarłego polityka. - Nie zmarł od guza, tylko od chemii...
Największą nadzieję pokładają w leczeniu za granicą: terapia NanoTherm, albo dr Vogla lajfem (wyciąg z dziurawca). Od terapii lajfem guzy się obkurczają. Metodę NanoTherm wykorzystują m.in. kliniki w Niemczech Mag Force. Działa na guzy od wewnątrz, i może być stosowana samodzielnie lub w połączeniu z chemioterapią. Płyn o właściwościach magnetycznych wprowadzany jest do guza za pomocą małoinwazyjnego zabiegu chirurgicznego.
- Współpracujemy z Fundacją Onkologiczną Alivia, która pośredniczy w organizowaniu leczenia w Niemczech - naświetla Ewelina. - Podopieczni fundacji korzystają z leczenia NanoThermem i żyją od 10 - 15 lat dłużej ... Łukasz kwalifikuje się do leczenia tą metodą. Koszt leczenia to ok. 30 tys. euro. Łącznie z innymi kosztami potrzeba ok. 250 tys. zł.
Rodzinie brakuje środków na leczenie Łukasza. Fundacja Alivia nie pokrywa żadnych kosztów, ale zbiera pieniądze od darczyńców i organizuje wyjazd do kliniki. Rodzina odkłada każdy grosz, pieniędzy jednak wciąż brakuje.
- Przez ten czas zebraliśmy 13 tys. zł, ale to jest kropla w morzu potrzeb - martwi się Ewelina. - Musimy uzbierać ponad 200 tys., żeby uratować Łukasza. Liczy się czas, bo glejak się rozrasta i tak naprawdę nie wiemy co będzie jutro...
Żyją nadzieją i modlitwą...
- Ostatnio w kościele p.w. Miłosierdzia Bożego w Łucce był o. Franciszkanin Teodor Knapczyk - opowiada Ewelina. - Piękna msza ... Wzięliśmy w niej udział oboje. Bałam się, że Łukasz nie wytrzyma, ale wolałam żeby był. Ludzie po błogosławieństwie padali na posadzkę natchnieni Duchem Świętym. Jeszcze na pewno wybierzemy się do Wąwolnicy...
Ewelina niedawno zaczęła pracować w Urzędzie Gminy Lubartów, Łukasz jest na najniższej rencie (836 zł). Spłacają kredyt, który wzięli na dom. Wcześniej mieszkali w bloku, we troje w jednym pokoju. Łukaszem opiekuje się rodzina Eweliny.
- Wszyscy go lubią, jest cichy, spokojny, nigdy nie odmawiał nikomu pomocy - mówi o nim mama Eweliny. Teraz nie może zostać sam w domu. Ostatnio czuje się coraz gorzej. Przyznaje, że jest słaby. Podczas wywiadu niewiele mówi. Nie ma siły, ale widać w nim wolę walki. Chce żyć...Dla syna, dla żony, dla wielkiej miłości, którą nosi w sercu. Najbliżsi modlą się i proszą o pomoc wszystkich ludzi dobrego serca. Nie pozwólmy mu odejść...!
Od redakcji. 28 kwietnia (piątek) otrzymaliśmy wiadomość od Eweliny: "Dziś po południu Łukasz dostał kolejnego ataku padaczki z utratą przytomności. Wezwałam karetkę, jak medycy zobaczyli wyniki, to dali jedynie leki przeciwobrzękowe... Sytuacja jest tragiczna. Jedynie może pomóc Vogel, lub Nanotherm. Czas ucieka...Siedzę teraz obok niego i czuwam" - brzmiał dramatyczny apel...
Dzięki pomocy kliniki w Berlinie Łukasz ma szansę przeżyć od 10-15 lat dłużej. Potrzebne są pieniądze. Rodzina apeluje o pomoc. Wpłat na leczenie Łukasza można dokonywać na stronie: POMAGAM PL - https://pomagam.pl/cttmdsiw
nr konta : 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831
tytuł przelewu: Darowizna dla ŁUKASZ HUK 110575
FUNDACJI ALIVIA https://skarbonka.alivia.org.pl/lukasz-huk
KRS Fundacji Alivia: 0000358654
Można tam wpłacać kwoty od 10 -do 200 złotych, lub inne
Informacje dotyczące leczenia Łukasza można znaleźć na Facebook-u: Glejak - Walczę, Wierzę. Łukasz https://www.facebook.com/pokonam.go/?pnref=story