- Wyniki badań pozwalają z dużym prawdopodobieństwem na wnioskowanie, że dziewczynka urodziła się żywa i oddychała. Pozwalają przypuszczać, że była zdolna do samodzielnego życia - mówi Katarzyna Świerszcz-Dobosz, szefowa prokuratury rejonowej w Lubartowie.
Pod koniec czerwca 21-letnia kobieta urodziła nocą w swoim domu dziecko. Jej bliscy wówczas spali. Zawinęła zwłoki w ręcznik i włożyła do pieca. 29 czerwca podpaliła zwłoki i wyszła z domu. Następnego dnia, w sobotę, poszła z chłopakiem na wesele. Rodzina po jej wyjściu przeszukała pokój. Wcześniej bliscy podejrzewali, że dziewczyna jest w ciąży. W piecu dokonali makabrycznego odkrycia. Wezwali policję. Kobieta usłyszała zarzut zabójstwa noworodka. Od tamtego czasu przebywa w areszcie.
Przeprowadzona wówczas sekcja zwłok nie dała kategorycznej odpowiedzi na pytanie: czy dziecko urodziło się żywe, czy martwe. Zwłoki dziecka były częściowo spalone. Zostały zarządzone dodatkowe badania. Ich wyniki nadeszły do prokuratury w ubiegłym tygodniu.
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).