Rodzina z Rozkopaczewa przeżyła tragiczne chwile. W pożarze spłonął dorobek ich życia. Rodzina pomaga im, organizując internetową zbiórkę na odbudowę firmy.
Udało nam się wynieść jedynie dwa stoły dębowe
Rozkopaczew, jedno z większych sołectw w gminie Ostrów Lubelski. Tu od 13 lat funkcjonuje rodzinna firma. Małżonkowie ciężko pracowali, aby rozwinąć własny interes.
- Tak naprawdę mąż odziedziczył sam budynek w postaci starej stodoły gospodarczej 13 lat temu, zaraz po naszym ślubie, i od tamtego momentu inwestowaliśmy wszystko, co mieliśmy, w ten zakład. To nasze zasadnicze źródło utrzymania, można powiedzieć dorobek życia - mówi kobieta poszkodowana w pożarze. - Firma nie jest ubezpieczona od pożaru, żeby ubezpieczyć zakład stolarski, jest gro przepisów, które trzeba spełnić - przyznaje.
6 kwietnia po południu była w domu, reszta rodziny spędzała czas na dworze. Pierwsza około godziny 18 alarm wszczęła 13-letnia córka właścicieli stolarni.
- Powiedziała, że pali się zakład, a tatuś próbuje ratować sprzęt. Zadzwoniłam pod numer alarmowy i pobiegłam do męża, ale w tamtej chwili nie było już czego ratować... - pamięta mieszkanka Rozkopaczewa.
Dym wydobywał się już z okien i dachu zakładu stolarskiego. Pożar rozprzestrzeniał się w zawrotnym tempie. Poszkodowanym udało się wynieść tylko dwa dębowe stoły z ostatniego zamówienia. Na ratunek dla sprzętu, który był więcej wart, nie było już szans. Przez ułamek sekundy bezradnie patrzyli, jak płonie.
- Mąż krzyknął, żeby nie wynosić stołów, tylko ratować maszyny. Wszedł do środka, ale po chwili wyszedł, bo oprócz dymu nie było już tam czego szukać - opowiada kobieta.
(…)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).