- Pojawił się projekt uchwały zakładający podwyżki diet, podpisany przez szesnastu radnych. Dlaczego był przygotowywany w takiej konspiracji, że przewodniczący Rady Miasta nic o nim nie wiedział?
- A z czego wynika obowiązek, że musi wiedzieć? Rada Miasta składa się z 21 autonomicznych niezależnych radnych i nie ma obowiązku uzgadniania z kimkolwiek innym w tej radzie, nawet z przewodniczącym. Przewodniczący wyłącznie organizuje prace rady i prowadzi jej obrady. Nie ma ustawowego ani obyczajowego obowiązku uzgadniania z nim projektów uchwał. Ponadto to nie był projekt wynikający z konspiracji, tylko uniwersalny projekt, który wychodził naprzeciw oczekiwaniom niemalże wszystkich członków rady. To był wspólny projekt radnych ponad klubami.
- Niemalże wszystkich, czyli nie było konieczności zapytać wszystkich?
- Nie ma takiego obowiązku. Czy uchwały zgłaszane przez radnych muszą uzyskać akceptację wszystkich i dopiero idą na wokandę? Czy mamy wtedy do czynienia z demokracją, czy z demokracją sterowaną? Nie ma takiego obowiązku, żeby uzgadniać projekty uchwały złożone przez grupę radnych ze wszystkimi. Według naszego statutu wystarczy grupa trzech radnych, a pod naszym projektem podpisało się szesnastu radnych. To mało?
(...)
- Gdyby referendum w sprawie odwołania Rady Miasta doszło do skutku, rada zostałaby odwołana - jak Pana zdaniem wyglądałby układ sił w przyszłej radzie?
- Nie chcę gdybać, uważam, że to wróżenie z fusów. Według mojej oceny historia zdemaskuje tych, którzy wywołują burzę w szklance wody. To przypomina mi historię jakobinów, którzy zniszczyli społeczeństwo w imię rewolucji, która pożera własne dzieci. Przypomina mi się postać Maksymiliana Robespierre`a, który jest autorem powiedzenia, że terror bez cnoty jest zgubny, a cnota bez terroru jest bezsilna. Przypomina mi się też drugi napis, na grobie Robespierre`a: przechodniu, nie płacz nad moją śmiercią, bo gdybym żył, to ty byś zginął.
- Tym lubartowskim Robespierrem kto miałby być?
- Nie ma wątpliwości, że moje myśli łączą to nazwisko z Jackiem Tomasiakiem.
Więcej w papierowym wydaniu Wspólnoty Lubartowskiej