Powstanie styczniowe wybuchło 22 stycznia 1863 r. Jednym z miast zaatakowanych przez powstańców był Lubartów. W rocznicę wybuchu powstania starosta Tomasz Marzęda z wicestarostą Jacekiem Pożarowszczyk oraz harcerzami z ZHR Lubartów, złożyli kwiaty i zapalili znicze pod Pomnikiem upamiętniającym Bohaterów poległych w walce o niepodległość w latach 1831 i 1863, a także przy grobie powstańców z 1863 roku.
Atak powstańców na Lubartów w nocy 22/23 stycznia 1863 r.
18 stycznia 1863 r. na teren powiatu przybył młody, 21 - letni Leon Frankowski, komisarz województwa lubelskiego. Miał organizować siły wojskowe. Wraz z cywilnym naczelnikiem województwa, Kazimierzem Gregorowiczem, ustalili plan ataku na Lubartów. Celem miała być stacjonująca w mieście 9 rota pułku wołogodzkiego. Atak mieli przeprowadzić powstańcy z lokalnej organizacji i oddział lubelski w sile 100 ludzi - ogółem około 400 powstańców. Miejscowymi oddziałami dowodzili Ignacy Jasieński, Erazm Kozłowski - wójt Kozłówki, Stanisław Jełowicki, Seweryn Piotrowski.
Powstańcy byli uzbrojeni w kosy i okute drągi - uzbrojonych w nie nazywano w powstaniu "drągalierami", w nawiązaniu do kosynierów. Mieli też nieliczne egzemplarze broni palnej.
Atak w pierwszej kolejności powstańcy przypuścili na park artyleryjski 5 brygady artylerii polowej. Mieścił się w szopie w Skrobowie. Znajdowało się tam 8 dział, które były przywiązane do ścian łańcuchami. Nie można było ich uprowadzić, więc powstańcy podpalili szopę po zlikwidowaniu szyldwacha. Ale wartę pełniło jeszcze 14 żołnierzy, ogień zaalarmował ich. Warta ostrzelała powstańców i wycofała się do miasta. Uciekający zaalarmowali żołnierzy w mieście, zaskoczenie więc zostało zaprzepaszczone. W mieście niektórzy powstańcy wyłamali się z dyscypliny, zaczęli szukać żandarma Orzelskiego, znienawidzonego za tropienie organizacji podziemnej. Znaleźli go w zajeździe. Ranny Orzelski uciekł, zaalarmował pluton rosyjski. Żołnierze pod dowództwem kapitana Tura zaczęli stawiać opór powstańcom. Zaatakowani z dwóch stron wycofali się w kierunku rynku, potem Rynku II. Komendę objął pułkownik Łopatin.
Na rynku trwała walka wręcz. Była dość zaciekła, sam pułkownik Łopatin znalazł się w niebezpieczeństwie - jeden z kosynierów próbował przebić go kosą, ale uratował mu życie bombardier, Jan Niekiesza. Kapitan Tur dostał dwa ciosy w plecy i pierś, ale przeżył. Wyszkolone wojsko pokonało powstańców, którzy wycofali się w kierunku Kurowa. Po stronie rosyjskiej było kilkunastu rannych, powstańcy stracili pięciu lub sześciu zabitych, około 15 rannych, 28 dostało się do niewoli.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.