- W jakiej kondycji zastał Pan Związek Komunalny Gmin Ziemi Lubartowskiej?
- W finansowej dobrej. W poprzednich kadencjach ówczesna opozycja nam wiecznie zarzucała, szczególnie pan Grzegorz Gregorowicz z panem Jackiem Tomasiakiem, że związek będzie niedochodowy, że będzie przynosił straty, że wcześniej czy później zbankrutuje. Okazało się, jak twierdziłem od początku, że trzeba cierpliwie poczekać. Jak każde przedsiębiorstwo na rozruchu potrzebuje dwóch - trzech lat, żeby generować zyski. Dokładnie tak się stało. Miasto nawet chciało wyjść z tego Związku. Miasto popełniłoby błąd dokładnie taki sam, jaki popełniła gmina Niedźwiada, która wystąpiła ze Związku. Teraz są gminy, które czynią kroki w kierunku przystąpienia do Związku. Jego majątek i Zakładu Zagospodarowania Odpadów w tej chwili wynosi już około 70 mln zł, więc jest już dość pokaźny.
- Sztandarowym obiektem ZKGZL jest sortownia odpadów w Wólce Rokickiej. W jakimś sensie to Pana "dziecko". Jak ona w tej chwili funkcjonuje?
- Związek jest dochodowy właśnie dzięki temu zakładowi. Duże oszczędności są chociażby na fermentacji odpadów zielonych. W wyniku tego procesu powstaje gaz, który jest zamieniany na ciepło i prąd. Zużycie energii i ciepła jest na zero, więc sortownia nie ponosi związanych z tym kosztów. A przy maszynach zasilanych energią elektryczną zużycie jest duże.
W tej chwili jest produkowany w zakładzie tzw. Rocky. To produkt z fermentacji przetwarzany na próchnicę, który jest sprzedawany rolnikom za przysłowiową złotówkę. To świetny nawóz na pola. Oczywiście część dochodów trzeba przeznaczyć na inwestycje.
Co Radosław Szumiec mówi o cenach odpadów? Jaka według niego jest pozycja Lubartowa w ZKGZL? Cały wywiad w papierowym wydaniu Wspólnoty
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.