reklama
reklama

Lena z dziećmi znaleźli bezpieczny kąt i otwarte serce u rodziny z Lubartowa

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje lubartowskie W dzień i w nocy chowali się w piwnicy sąsiadów. W jednej chwili podjęli decyzję o ucieczce. Byle dalej od wojny ... - opowiada swoją historię Lena, matka trojga dzieci spod Łucka.
reklama

Schronienia udzielili im Joanna i Grzegorz Puszkarscy.

Bomby spadały kilometr od ich domu

Lena uciekła do Polski z trójką dzieci, dwiema starszymi córkami i 7-miesięcznym Romanem. Rodzina mieszkała na przedmieściach Łucka, na zachodzie Ukrainy, około trzy godziny drogi od granicy z Polską. Dwa lata temu kupili tam dom. Lena pracowała jako tłumacz języka angielskiego, gdy na świecie pojawił się najmłodszy syn, zrezygnowała z pracy i zajęła się opieką nad dziećmi. W dniu, w którym wybuchła wojna, 24 lutego, dziewczynki jak zwykle szykowały się rano do wyjścia.

- Lisa miała iść do przedszkola, Dasha do szkoły. Już były ubrane i miały wychodzić, gdy nagle usłyszeliśmy w domu głośny huk. Jak się okazało, lotnisko w Łucku zostało zbombardowane zaledwie kilometr od naszego domu. To było straszne - wspomina Lena. - Za chwile w mediach podali, że w naszym kraju jest wojna i dzieci muszą zostać w domu.

Kolejne dni wojny Lena spędziła z dziećmi w piwnicy u sąsiadów

 - Kilka razy dziennie słyszeliśmy wycie syreny i musieliśmy uciekać do schronów. W dzień i w nocy chodziliśmy do sąsiadów, bo u nas w domu nie ma piwnicy. Było bardzo ciężko, głównie ze względu na Romana, ponieważ było bardzo zimno, ciemno, nie było światła. Co trzy godziny musiałam dawać mu tam jeść, zmieniać pampersy. Synek cały czas płakał ... - pamięta.

Rodzina nakłoniła Lenę do wyjechania z kraju.

- "Jeśli chcesz ocalić dzieci, musisz uciekać i wyjechać za granicę" - słyszałam od bliskich.

Po tygodniu spędzonym w piwnicy u sąsiadów, ze względu na dzieci, wiedziała, że nie ma wyjścia. Widziała w telewizji, jak malutkie dzieci giną na Ukrainie i to było przerażające.

- Mąż mógł z nami jechać, mężczyznom w rodzinie, która ma troje małych dzieci, pozwalają wyjeżdżać z Ukrainy, ale nie chciał. Mówił, że musi zostać i bronić naszego domu. Pomaga żołnierzom, jak może. W Ukrainie daje się teraz broń także osobom cywilnym, powiedział, że jeżeli dostanie broń, to pójdzie walczyć i nie boi się. Każdego dnia oglądam z lękiem wiadomości z mojego kraju i dzwonimy do siebie - martwi się Lena.

Po prostu wzięła dzieci i pojechała

Do granicy w Dorohusku podwiozła ich rodzina, w Polsce pomogli dobrzy ludzie. Lena z dziećmi znaleźli bezpieczny kąt i otwarte serce u rodziny z Lubartowa. Mieszkają w ich domu pod miastem.

 Ofertę udzielenia pomocy uchodźcom z Ukrainy pan Grzegorz zamieścił na Facebooku. Wystarczył jeden telefon i już szykował dom za miastem na potrzeby rodziny z malutkim dzieckiem. Powitali wraz z żoną rodzinę uciekającą z Ukrainy dobrym słowem i gestem wsparcia i przyjaźni oraz talerzem gorącej zupy.  Mały Roman ma łóżeczko, dziewczynki osobne miejsce do spania.

- Stresowałam się i bardzo bałam, nie wiedziałam, gdzie trafię, nikogo tu nie znałam. A w obcym kraju z małym dzieckiem jest bardzo trudno. Bóg zesłał nam tę rodzinę i sprawił, że na nią trafiliśmy. Od razu im zaufałam, jak tylko ich spotkałam, nasze dzieci się polubiły. Gregor i Asia są dla mnie jak druga rodzina, mimo że to nieznajomi ludzie, ponieważ dali nam wszystko, pomogli z opieką lekarska, dali żywność, pampersy, naprawdę wszystko, wszystko nam zapewnili. I dobre słowo, i wsparcie.

W obliczu wojny Grzegorz Puszkarski, wraz z żoną Joanną bez wahania podjęli decyzję i dali schronienie rodzinie z Ukrainy.

- Oglądając relacje z wojny na Ukrainie, czuliśmy z żoną bezsilność wobec okrucieństwa, jakie spotkało ludność cywilną. Te obrazy matek z małymi dziećmi na granicy i w przeludnionych pociągach były przygnębiające i szybko włączyliśmy się w akcje pomocy humanitarnej poprzez zakupy leków i środków pierwszej potrzeby. Jako że sam jestem ojcem trójki małych dzieci, bez wahania zdecydowałem się przyjąć uciekającą przed wojną matkę z trójką dzieci, by pomóc im przetrwać te najcięższe w ich życiu chwile. Wielu moich znajomych oraz bliskich również przyłączyło się do pomocy naszym ukraińskim gościom, przekazując żywność, ubrania dla dzieci, zabawki oraz środki higieniczne. Zwróciliśmy się o pomoc w zorganizowaniu tylko wózka dziecięcego, a otrzymaliśmy także dużo innych artykułów dziecięcych, w szczególności od rodziców z klasy mojej córki Oli - mówi Grzegorz Puszkarski.

 Dasha rozpaczała, opuszczając Ukrainę. Lisa wciąż tęskni za domem

  Dasha ma 14 lat, w Ukrainie chodziła do dziewiątej, ostatniej klasy szkoły podstawowej. Chciała uczyć się dalej w liceum o profilu informatycznym, zostać programistą i robić karierę w branży IT. To najlepsza uczennica z klasy. Ma ogromny talent muzyczny, gra na pianinie i gitarze akustycznej.

 - Dwa lata uczyła się gry na instrumentach w szkole muzycznej, potrafi zagrać każdą piosenkę ze słuchu - mówi Lena, mama Dashy. - W Ukrainie został jej tata i reszta rodziny, a także przyjaciele. Nie chciała wyjeżdżać z kraju, uciekać od życia, które znała, nie wiedziała też, dokąd jedziemy i bardzo się bała. Chciała zostać w domu, podobnie jak my wszyscy. Powiedziała: "Tu jest mój dom i jak mam umrzeć, to chce umrzeć tutaj" - słyszymy od mamy czternastolatki.

 Dasha już rozumie, dlaczego jest w Polsce i jest trochę spokojniejsza. Lisa ma sześć lat, płacze i tęskni za tatą, babcią, dziadkiem. Ciągle chce słuchać i nuci ukraińskie melodie. Na pamięć zna i śpiewa z siostrą przejmujące słowa hymnu Ukrainy.

- Mam nadzieję w każdej chwili, że to już koniec wojny jest bliski. Chcemy wrócić, ponieważ tam na Ukrainie jest mój dom. Nasi bliscy są pewni, że Ukraina wygra wojnę i wrócimy do domu tak szybko, jak to będzie możliwe - mówi Lena.

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama